środa, 27 maja 2015

OTWIERAM WINO

Kończę przygodę z tym blogiem. Nie daje on mi już tyle radości, co kiedyś.
Możecie mnie teraz znaleźć TU:



Jeśli chcecie, to odwiedzajcie mnie teraz na moim nowym dziecku :)
Jeśli nie, to dziękuję wszystkim za współpracę, za miłe słowa oraz komentarze, z których wyniosłam wiele nauki - naprawdę, często też krytykowaliście, wyrażaliście swoje zdania, za co jestem ogromnie wdzięczna. Bez czytelników nie ma bloga. Ja wiem, że pisałam dla Was. Wiele się tu nauczyłam, dlatego tylko się przenoszę na inny adres i trochę inną tematykę.

Mój nowy blog to połączenie wielu tematów. Z racji tego, że pisanie o kosmetykach stało się moją pasją, ta kategoria również znalazła tam miejsce.

Zapraszam!


wtorek, 12 maja 2015

French zawsze w modzie.

 Wybaczcie moją małą aktywność na blogu, ale właśnie przechodzę maturalną gorączkę. Dopiero w tym tygodniu znajduję chwilę czasu na napisanie posta i odwiedzenie Waszych blogów. Ci, którzy obserwują mnie na Instagramie wiedzą, jak bardzo uaktywniła się moja kreatywność podczas egzaminów ;) Dodatkowo dużo dała Rossmannowska promocja, więc w moje ręce na pierwszy rzut wpadł lakier do paznokci Rimmel London 60 seconds nr.703 oraz top coat Wibo Gel Like.

Sam French wydaje mi się zbyt nudny, chociaż jest bardzo elegancki i zawsze cieszy oko. Jednak ja wygrzebałam naklejki, 
które kiedyś kupiłam w Chińczyku i tak oto powstały moje paznokcie.


Zestaw tych lakierów podczas promocji wyniósł mnie ok. 9zł. Jestem bardzo zadowolona z zakupu, ponieważ lakier trzymał się przez 5 dni bez żadnych odprysków i pewnie trzymałby dalej, gdyby nie fakt, że naklejki zaczęły mi się odklejać i przeszkadzało mi to w wykonywaniu codziennych czynności. Jednak ten lakier i (bardzo tani) top coat mogę szczerze polecić. Wybierając go zastanawiałam się pomiędzy nim, a top coat`em z Sally Hansen. Różnica ponad dziesięciu złotych - podczas promocji. Nie mam porównania do droższego, ale ten z Wibo spisuje się bardzo dobrze :)

Co sądzicie o takim urozmaiceniu zwykłego french`a ?
Pozdrawiam ;*

czwartek, 7 maja 2015

Joanna nadaje włosom objętość.

 Długie, piękne i puszyste włosy. Ostatnio utarł się taki kanon piękna. Dziewczyna musi mieć długie, piękne i zdrowe firanki. Ja jestem tym zafascynowana od dziecka. Jednak wszelkie moje próby zapuszczenia kończyły się fiaskiem, a jeśli już się to udało, to ich objętość nie powalała na kolana. W efekcie mam długie, jednak oklapnięte włosy. Sprawia to wrażenie, jakby była ich garstka i za jednym pociągnięciem miały zwyczajnie mnie opuścić. Dlatego też ostatnio skupiłam się na objętości i weszłam w posiadanie szamponu nadającego objętość do włosów cienkich, płaskich, delikatnych Joanna Professional.

DZIAŁANIA I EFEKTY - czyli co obiecuje producent.
Szampon nadający objętość Joanna Professional został specjalnie opracowany do stosowania w salonach fryzjerskich. Polecany jest szczególnie do mycia i pielęgnacji włosów cienkich, płaskich, delikatnych. Szampon zauważalnie zwiększa objętość fryzury unosząc włosy już od samych nasad, a zawarty kolagen morski nawilża i wzmacnia je bez zbędnego obciążania.

Składniki aktywne:
  • Kompleks Volume Up - specjalnie stworzona kompozycja polimerowo-silikonowa nadająca włosom objętość i sprężystość.


Profesjonalne rezultaty:
  • dokładnie oczyszczone włosy i skóra głowy,
  • fryzura o wyjątkowej objętości i elastyczności,
  • nawilżone, wzmocnione i pełne życia włosy.

DOZOWNIK

JAK STOSOWAĆ?
Niewielką ilość szamponu nałożyć na zwilżone włosy, delikatnie wmasować, a następnie spłukać. W razie potrzeby czynności powtórzyć.

SKŁAD

KONSYSTENCJA

Moje zdanie: Szampon zazwyczaj nie jest od nadawania objętości. Jest od wspomagania jej stworzenia za pomocą suszenia włosów na szczotce, nakładania pianki itd. W tym zadaniu spełnia się on doskonale! Jestem bardzie zadowolona, bo nie muszę się męczyć żeby odbić je u nasady, a w dodatku efekt utrzymuje się na dłużej. Zbytniego nawilżenia nie zauważyłam, ale zaczęłam go używać wczesną wiosną, kiedy włosy mają tendencję do puszenia się - u mnie tego problemu nie było. Jak widzicie na zdjęciu konsystencja jest dość płynna, a szampon zielonkawy (?). Tak, specjalnie robiłam zdjęcie w tai sposób, żeby oddać Wam delikatne tony, w które on wpada. Ale spokojnie - nie barwi, a piana jest biała :) Właśnie, bardzo dobrze się pieni! I jest wydajny. Jaki jest minus? Opakowanie nie pozwala na kontrolowanie ilości szamponu, ani postawić go do góry nogami, aby wykorzystać produkt do krańców możliwości.
Cena: ok. 14zł /1000ml/ (sklepy fryzjerskie)

Co sądzicie o szamponach zwiększających objętość?
Pozdrawiam ;*

piątek, 1 maja 2015

Złoto na oczach !

 Która z Was nie lubi świecidełek? Do kobiet przywarła miłość do biżuterii, złota, srebra itd. Ja osobiście wolę srebro, ale złoto.. czemu nie? Ostatnio co raz bardziej mnie do siebie skusza. Skoro nosimy złote dodatki, biżuterię, to może czas na udekorowanie oczu? Z taką właśnie myślą wpadł do mnie Star Dust Eyeshadow z My Secret nr.3!

DZIAŁANIE I EFEKTY - czyli co obiecuje producent.
Sypki cień do powiek o lekkiej konsystencji i dużej zawartości pigmentu. Trwały efekt - cień utrzymuje się przez wiele godzin. 
Głębokie, soczyste kolory sprawią, że każdy Twój makijaż będzie niewiarygodnie piękny.

OPAKOWANIE
Małe, odkręcane pudełeczko.

KONSYSTENCJA

EFEKT (na dłoni)

Moje zdanie: Śmiało mogę powiedzieć, że był to dobry zakup. Cień jest dobrze napigmentowany. Delikatnie możemy budować kolor - od jasnego, delikatnego złota, po ciemne. Wydajność jest bardzo mocną stroną tego kosmetyku. Z drugiej strony też nie używam go zbyt często - jest ze mną 4 miesiące. Pięknie dopełni każdy makijaż - ja dopełniłam nim swój, efekt przedstawię Wam na zdjęciu poniżej. Nałożony na bazę - nie przemieszcza się. Jedynym minusem są drobinki, które osypują się przy aplikacji. Wystarczy jednak odrobina uwagi, trochę czasu i pomysłowości, a nawet nie odczujemy tej wady.
Cena: 6,99zł /3g/ (Natura)

Zgodnie z obietnicą, zdjęcie mojego makijażu:
Jak widzicie, w kącikach zagościł w.w. produkt.


Lubicie takie sypkie cienie?
Pozdrawiam ;*


*Ze względu na wiele kradzieży zdjęcia mojego autorstwa od dziś są oznaczane małym, nie do końca przezroczystym znakiem.